Uchyliłam lekko powieki, ale szybko je zamknęłam, bo
jasność, jaka panowała w pokoju była nie do zniesienia dla moich oczu. Leżałam
leniwie na łóżku. Odwróciłam głowę, a obok leżał mój Harry. Wpatrywał się
swoimi hipnotyzującymi zielonymi oczkami w moje, niebieskie. Słodko się
uśmiechał, przez co było widać jego urocze dołeczki.
- Dzień
dobry, kochanie. Byłaś wczoraj cudowna.- Wyszeptał mi na ucho. Ach, ten mój
tygrysek...- Może to dziś powtórzymy, co...?- Zaczął wsuwać rękę pod kołdrę.
- Haroldzie!- Uderzyłam go w ramię, a on szybko
wyciągnął dłoń, która już zataczała kółka na moich udach.
- No
dobrze...- Powiedział, widocznie smutny.
- Która
godzina?- Zmieniłam temat. Hazz odwrócił się i spojrzał na zegarek.
- Jest...
11:30.
- O matko!-
Zerwałam się z łóżka. Szybko podbiegłam do szafy. Zaczęłam przerzucać sterty
ubrań, aby znaleźć odpowiedni strój.
- Jakiś
problem?
- Na 12:30
jestem umówiona na rozmowę kwalifikacyjną! A co, jeśli nie zdążę?!- Zaczęłam
panikować.
- Zdążysz,
zdążysz, tylko się uspokój. Wszystko będzie dobrze.
- Przestań!
Ty nigdy nie widzisz powagi sytuacji!- Byłam na niego wściekła.
- No i?
Taki już jestem i takiego mnie kochasz.- Głośno westchnęłam, pokręciłam głową i
jeszcze szybciej przerzucałam nieodpowiednie ubrania.
- Nie mam
się w co ubrać!- Spanikowałam. Mój ukochany wstał, podszedł do mnie, odwrócił,
położył ręce na moich ramionach i przemówił do mnie:
-
Skarbie... Ogarnij się! Uspokój, wdech, wydech, wdech, wydech...- Instruował
mnie. Niestety to nic nie zmieniło. Ale liczą się chęci. Kochany głupeczek.-
Już dobrze?
- Nadal
nie.- Rzuciłam od niechcenia i wróciłam do poprzedniej czynności. W końcu
znalazłam! Wyciągnęłam białą sukienkę na ramiączkach, do kolan, a do tego
czarny żakiet, podwijany do łokci z białymi mankietami. Pobiegłam do łazienki i
zaczęłam przemianę z porannej [T.I.] na [T.I.], która może pokazać się przy
ludziach. Włosy porządnie rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Gdy pojawiłam
się w pokoju, Hazz siedział dokładnie w tym miejscu, gdzie był przed 15
minutami. Jak mnie zobaczył, jego kąciki ust uniosły się jeszcze wyżej.
Spojrzałam na zegarek. 11:50.
- Na pewno
zdążysz.- Powiedział uśmiechnięty, widząc moją reakcję.
- Nie
ważne.- Rzuciłam i szybko poleciałam do kuchni. Wpadłam do niej, przyszykowałam
płatki, które zjadłam dość szybko, po czym poszłam wybierać buty. W końcu moją
zdobyczą okazały się czarne, wysokie szpilki. Dobrałam do tego jeszcze małą
torebeczkę, tego samego koloru co buty, jeszcze raz się przejrzałam w lustrze,
po czym wyszłam na spotkanie.
Rozłączyłam
się z Harrym, po czym przyśpieszyłam. Chciałam być jak najszybciej w domu. Co
prawda facet, z którym byłam umówiona nie dał mi dokładnej odpowiedzi
"tak" lub "nie", tylko że się odezwie, ale mam nadzieję, że
dostanę tą pracę. Będzie dobrze... Mam taką nadzieję.
Przekręciłam
kluczyk w drzwiach. Wydały one charakterystyczny dźwięk, po czym je otwarłam.
Było ciemno.
- Harry!-
Krzyknęłam, brak odpowiedzi.- Harry!- Nadal nic. Chciałam zaświecić światło...
Wodziłam ręką po ścianie, szukając kontaktu. W końcu go znalazłam, kliknęłam
i... I nic.- Harry!- Nikt się nie odezwał. Ściągnęłam buty i pomału podążyłam
do swojego pokoju. Pech chciał, że musiałam chcieć go na piętrze. Kilka razy
się wywróciłam, ale co tam. Bywało gorzej.
Lekko
pchnęłam drzwi, a moim oczom ukazał się mój pokój, ale nie przypominał tego,
która zapamiętałam, wychodząc. Ten był jak z bajki. Po całym pomieszczeniu były
poustawiane świeczki zapachowe, przez które teraz tutaj pięknie pachniało. O
dziwo oświetlały one mój kącik. Omiotłam wszystko wzrokiem i zatrzymałam go na
łóżku. Leżał tam Harry... Był w samej bieliźnie, zadziornie uśmiechał się do
mnie. To wszystko jego sprawka.
Mój
ukochany wstał, podszedł do mnie, łapiąc mnie za pośladki. Podniósł i ułożył na
łóżku. Najpierw wbił się w moje usta a
następnie ściągnął ze mnie kamizelkę,
rozsunął zamek od sukienki, a ona po chwili
leżała już w kącie. Chciał mi już rozpiąć stanik, ale ja na to nie pozwoliłam.
Pchnęłam go zdecydowanym ruchem, przez co to teraz on leżał na pościeli.
Całowałam jego usta, niżej szyję, klatkę, brzuch. Niczym lwica zerwałam jego
bokserki. Oblizałam się na widok jego "hazzakondy", która stała już
na baczność. Na początku zabawiałam się nią ręką. Złapałam ją. Pocierałam w
górę i dół. Chłopak nie mógł wytrzymać.
- Czemu mi
to robisz?!- Krzyczał, ale ja nie reagowałam. Wręcz przeciwnie - podniecało
mnie to. Później delikatnie lizałam. W końcu wzięłam jego przyrodzenie do buzi.
Hazza cicho pojękiwał. Sprawiało mu to ogromną przyjemność.
Po mojej
zabawie to on przejął pałeczkę. Wykonał obrót, przez co to teraz ja byłam na
dole. Chwilę zmagał się z zapięciem mojego koronkowego, czerwonego stanika.
Uwielbiał ten kolor, on jeszcze bardziej go podniecał, działał jak płachta na
byka. Zataczał kółka po moim ciele, które z każdym razem stawały się coraz mniejsze.
Masował, lizał, przygryzał moje piersi. Po prostu sprawiał mi przyjemność. On
był już w tym wyćwiczony, a ja byłam jedynie jego uczennicą. Swoimi gestami
doprowadzał mnie do skrajności. Powolnym ruchem ściągnął moje majtki. Spojrzał
jeszcze raz na moje oczy, jak zawsze, aby się na pewno upewnić. Mój skarbeczek.
Skinęłam głową na "tak", pocałował mnie w usta, po czym ponownie
zaczął wodzić po moim brzuchu swoim językiem. Nie wiedziałam, czemu to ma
skutkować, ale nie powiem, było to przyjemne. Zjechał z brzucha niżej. Bawił
się moją kobiecością językiem. Myślałam, że eksploduję! Nie mogłam wytrzymać.
Jego język latał wszędzie. Gdy go wyciągnął, włożył we mnie palec, potem
dołożył drugi i trzeci. Poruszał nimi szybko. Ale to był tylko początek. W końcu
i je wyciągnął, a wtedy do akcji wkroczył
on. Wszedł we mnie, na początku delikatnie poruszając biodrami. Z czasem
było to coraz szybsze i szybsze. Wykrzykiwałam jego imię oraz inne słowa...
Głośno sapałam, on sam nie mógł złapać oddechu. Nie zdziwię się, jeśli jutro
sąsiedzi będą się skarżyć, byliśmy naprawdę głośno. Jęczałam z rozkoszy, a
Hazzę to tylko motywowało. Wiedział, jak na mnie działa, i że nie mogę mu
odmówić. Ale nic nie pobije tego, jak nasze łóżko skrzypiało. Chyba trzeba
będzie kupić nowe.
Jeszcze
przez jakiś czas bawiliśmy się sobą nawzajem, po czym usatysfakcjonowani
upadliśmy na pościel. Mój chłopak przykrym nas kołdrą, pocałował mnie w
policzek i wyszeptał do ucha:
- Kocham
Cię. Byłaś doskonała...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz