Wigilia, znowu ten sztuczny czas, w którym
trzeba udawać, że
wszystko dobrze. Nie znosisz tego święta od roku, w sumie wtedy nie było tak
źle. Weź tu pomyśl życzenie, skoro przyjdzie ktoś i kompletnie cię oleje.
Przyjechali
twoi rodzice z Louisem i Carmen, oczekiwałaś kiedy wejdzie Louis. Kiedyś bardzo
dobrze się z nim dogadywałaś. Tak właściwie to byliście para, ukrywając to
przed rodzicami. Kiedyś dowiedzieli się o waszych romansach, po czym Lou
wyprowadził się do matki i siostry. Podzielił was pies, który kochał was
obojga, Tomlinson postanowił sobie zabrać Eda (psa) do matki. Pierwsza do domu
weszła Carmen, którą z niechęcią przywitałaś. Po chwili razem z twoim 'tatą'
wszedł Louis, powiedziałaś mu 'Cześć' ale on olał to kompletnie. Przeszedł
dalej by powiesić płaszcz na wieszakach w przedpokoju. Z Carmen, siostrą Louisa
poszłaś szukać pierwszej gwiazdki.
Musisz
ukrywać w środku swoje uczucia i dzielić się opłatkiem z tymi, których widzieć
nie chcesz. Jest godzina 17, w twoim domu rozpoczyna się Wigilia. Są urodziny
twojego przyrodniego brata - Louisa. Wszyscy siedzą przy stole.
-[T.I.],
mów. - powiedziała twoja mama dając ci Biblię. Przeczytałaś krótki fragment i
odłożyłaś ją.
Po
modlitwie nadszedł najgorszy czas - dzielenia się opłatkiem. Podzieliłaś się z
mamą, dziadkiem, babcią itd. W końcu przyszedł czas na ostatnią osobę - Louisa,
z którym byłaś pokłócona, to znaczy on miał wszystko w dupie. Podszedł do
ciebie, odpieprzył formułkę, tak jak i ty oraz na koniec sztucznie i bez emocji
przytulił. Jedyne co było miłe to jego uwodzicielski uśmiech, którym podrywa
wszystkie tępę laski. Już na to się nie dałaś nabrać. Po tym czasie usiedliście
wszyscy do stołu. Specjalnie nie jadłaś nic przez cały dzień, by na wieczór
zjeść po trochę wszystkiego, lecz i tak zjadłaś malutko i się najadłaś. Po
kolacji nastąpiło rozdawanie prezentów, dostałaś bluzę, spodnie, perfumy,
słuchawki i prezent, ktorego najmniej bys się spodziewała, był to prezent
najdroższy ze wszystkich, a mianowicie piękna sukienka i szpilki, o których
marzyłaś. Ucałowałaś mamę, mimo tego, że była zdziwiona od kogo mogłaś dostać
coś tak wartościowego. Po prezentach przeszłaś się do babci i ciotek, by
podzielic się opłatkiem. Wróciłaś do domu i wzięłaś laptopa, co na przemian
zmieniałaś z telefonem, dziwne, żeby w święta był internet, a szczególnie w
Londynie. Siedziałaś zdołowana i ze łzami w oczach, mama poprosiła cię o
zajęcie się malutką Sophie, siostrą, która urodziła się może z miesiąc temu.
Stanęłaś przy wózku wpatrując się w maleństwo, które grzecznie spało.
Przypomniał ci się twój biologiczny ojciec, z którym widziałaś się na wakacjach
przez dwa dni. Był od ciebie oddalony o 1000km, w Holandii, więc szanse były
nikłe na spotkanie go... Pomyślałaś sobie jakby ci było przyjemnie przytulić
się od takiego długiego czasu do taty, jakby bylo miło uściskać twojego
dziadka, który nie jest z wami już od kilku lat... Dołowałaś się całą sprawą z
Louisem, twoim tatą i problemami w szkole, ostatni rok, którego nie możesz
zawalić miłostkami. Płakałaś jak dziecko ściszając swój głos przy głośnych
kolędach, stałaś tam tak długo, dopóki się nie wyciszyłaś. Wróciłaś do rodziny,
przy stole siedział Louis, który postanowił spać u wujka naprzeciwko domu. To
dołowało cię jeszcze bardziej, nie widziałaś go do kilku miesięcy, chciałaś
choć małe przytulenie, ale nie, bez łaski, najwidoczniej go to bolało.
Udawałaś, że jest dobrze i żartujesz sobie z różnych spraw, robisz dobrą minę
do złej gry. Przytuliłaś się do mamy, tylko w niej mogłaś mieć pomoc. Kiedy
Loui wyszedł już do wujka, wzięłaś laptopa i szukałaś zasięgu internetu na
marne. Włożyłaś słuchawki w uszy i zaczęłaś rysować jakieś głupoty, ścierając
ołówek łzami.
Jest
godzina 23, powoli musisz zbierać się na pasterkę z babcią. Ubrałaś się i
wyszłaś z domu, szłaś w stronę kościoła z babcią, poczułaś wibracje telefonu,
dostałaś sms'a od Louisa: Chodź do parku :*. - Zrobiłaś tak jak ci kazał,
powiedziałaś babci, że dojdziesz już dalej sama. Weszłaś do bramy parku,
poczyłaś dotyk w talii.
-Cii. -
szepął ci do ucha. - Nie pożałujesz, że się zatrzymałaś i nie doszłaś do
kościoła.
-Louis? -
spytałaś niepewnie.
-Tak
kochanie.
-Co chcesz?
- powiedziałaś wyrywając się z uścisków.
-Ciebie. -
odpowiedział.
-Od kiedy
kretynie?
-Od długiego
czasu.
-Hahaha.
Śmieszne. Olałeś mnie totalnie a teraz chcesz mnie cał... o nie Louis.
-Ja nie mam
wcale planów, żeby być śmiesznym. Zrozum.
-Louis,
puść mnie, natychmiast, babcia się zmartwi.
-Starą
babką się przejmujesz? Kotku, ja tu jestem.
-Nie mów do
mnie kotku! Jedyne co musisz zrobić to...
-Pocałować
cię - dokończył.
-Nie! Idź
sobie! Nie chcę cię widzieć! Pewnie masz inną i jeszcze mnie wkręcasz w twoje
romanse, myślisz,że możesz mieć każdą? No to się zdziwisz!
-[T.I.],
kocham cię jedną i jedyną.
-Puść mnie,
nie mam czasu na twoje uwodzenie. - powiedziałaś, lecz na nic. Chłopak wpił się
w twoje usta, próbowałaś się wyrwac, lecz jego silne ciało ci w tym
przeszkadzało. Czułaś jego język na podniebieniu i ręce, które dążyły w złym
kierunku. Byłaś bezsilna, nie chciałąś tego ani trochę. Próbował cię do niego
przekonać, powoli mu się to udawało, poddałaś się i zaczęłaś odwzajemniać
pocałunki. Wasze niechciane przepychanki zamieniły się w pełne pożądania
przytulanki. Chłopak zrzucił z ciebie kurtkę i z siebie czarny płaszcz. Powoli
pozbywaliście się garderoby, zastanawiałaś się czy warto, czy to na prwadę
dobra decyzja? Nie obchodziło cię w tym momencie nic. Na myśl, że będziecie
'to' robić w ciemnym parku przechodziły cię drzeszcze, a wśrodku robiło ci się
gorąco.
-Louis,
może nie tutaj? Zayn ma pusty dom, a ja mam klucz.
-Dobrze
skarbie, więc chodź. - powiedział i zabraliście się do nieopodal stojącego domu
Zayn'a.
Szybko
pozbyliście się płaszczy i butów. Chłopak natychmiast, bez zapalania zadnego
światła podniósł cię na szafkę kuchenną. Szybko zerwał z was wszystkie ubrania,
pozostawił ci jedynie dolną bieliznę, co by się z tobą drażnić. Poczułaś jego
palce, majstrujące powoli przy twojej przyjaciółce.
-Louiss...
- jęknęłaś mu do ucha, błądząc dłońmi po jego plecach.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz